jesteś? - zapytał Konstanty, spod czapki mu parowało. <br><br>Zamiast odpowiedzieć, Jassmont roześmiał się, śmiechem zaraził Konstantego. Śmiali się długo i rubasznie. Po chwili Konstanty zanucił przyjemnym barytonem:<br><br>Gdybym miał milion w majątku swym,<br>oddałbym wszystko ze spokojem,<br>okrągły milion zapłaciłbym,<br>gdybym mógł kupić usta twoje.<br><br>- Ale ty ładnie śpiewasz, Konstanty!<br>Konstanty zrobił perskie oko i dalej śpiewał o ton wyżej.<br>Robota szła sprawnie, szybko się uwinęli. Na koniec spoceni, ale zadowoleni patrzyli po sobie jak chłopcy, którym udał się żart.<br>- No i co, Janie, teraz tylko palić i na zimę gwizdać - Konstanty cofnął się i z radością popatrzył na Jassmonta.<br>- No, lżej