lewo. Szczęsny przywołał je postukiwaniem czerpaka o burtę. Wtedy skrzyp i człap poczęły się zbliżać, aż mrok przy brzegu na wprost łodzi zmierzwił się, zbił w żywą masę, czarny bałwan oddzielił się od niej i przemówił głosem Staszka: - Szczęsny?<br>- Ja.<br>- No to przyjmuj. Późno już.<br>- A ty byś, cholero, jeszcze zwłóczył. - Dobra, dobra... Bierz walizkę.<br>Była jedną z tych, które z dworca wynieśli, z czcionkami, wagi pół worka cementu. Szczęsny postawił ją na dwóch cegłach na dnie łódki, potem drugą, wtedy dopiero we trójkę dźwignęli skrzynię, która jeszcze stała na dwukołowym wózku. Pół metra na metr, ale bardzo ciężka.<br>- To właśnie