Typ tekstu: Książka
Autor: Grochowiak Stanisław
Tytuł: Seans
Rok: 1997
jakby nie chciał uwalać butów; był odwrócony do mnie plecami, więc nie rozumiałem, czemu tak jakoś dziwnie odchyla się w tył i przeleciała mi okropna, niedorzeczna myśl, że będzie tam sikał; a potem - rozległ się huk, jeden, drugi, skowyt umilkł, echo zgasło i była cisza, aż słyszałem topnienie śniegu.
- Biedny zwierzak, po czorta tu wlazł.
Orłowski nisko opuścił dłoń z pistoletem i chwilą mrocznego zapadnięcia w siebie kwituje mękę psa. A potem, już odprężony, zwykłym tonem nakazuje Florkowi zakopać zwłoki i sprawdzić, gdzie w parkanie dziura.
- Jest, dyrektorze, tam od ulicy.
Florek dyszy, bo gdy usłyszał strzały, przydyrdał ze stróżówki ile
jakby nie chciał uwalać butów; był odwrócony do mnie plecami, więc nie rozumiałem, czemu tak jakoś dziwnie odchyla się w tył i przeleciała mi okropna, niedorzeczna myśl, że będzie tam sikał; a potem - rozległ się huk, jeden, drugi, skowyt umilkł, echo zgasło i była cisza, aż słyszałem topnienie śniegu.<br>- Biedny zwierzak, po czorta tu wlazł.<br>Orłowski nisko opuścił dłoń z pistoletem i chwilą mrocznego zapadnięcia w siebie kwituje mękę psa. A potem, już odprężony, zwykłym tonem nakazuje Florkowi zakopać zwłoki i sprawdzić, gdzie w parkanie dziura.<br>- Jest, dyrektorze, tam od ulicy.<br>Florek dyszy, bo gdy usłyszał strzały, przydyrdał ze stróżówki ile
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego