Typ tekstu: Książka
Autor: Ziomecki Mariusz
Tytuł: Lato nieśmiertelnych
Rok: 2002
mu klucze. Gwizdnął na Finka i wybiegł z podwórka, nie czekając, aż wyprowadzę samochód. Mama, chociaż ubrała się specjalnie na tę okazję i od obiadu siedziała gotowa z torebką na kolanach, teraz oświadczyła, że zostaje w domu. Boi się, tłumaczyła, że z tych emocji "serce jej pęknie".
Kiedy wyjechałem na żwirówkę, dziadek już sadził długimi susami przez pola za truchtającym radośnie psem. Nie przyspieszyłem, przy bramie znaleźliśmy się prawie jednocześnie. Była szeroko otwarta. Długo chodziliśmy po opróżnionych pokojach, zaglądaliśmy do stodoły, do składziku na opał, do obórki.
Rozumiałem mamę; ten powrót na stare kąty wywoływał skurcz w gardle.
Dziadek koncentrował uwagę
mu klucze. Gwizdnął na Finka i wybiegł z podwórka, nie czekając, aż wyprowadzę samochód. Mama, chociaż ubrała się specjalnie na tę okazję i od obiadu siedziała gotowa z torebką na kolanach, teraz oświadczyła, że zostaje w domu. Boi się, tłumaczyła, że z tych emocji "serce jej pęknie". <br>Kiedy wyjechałem na żwirówkę, dziadek już sadził długimi susami przez pola za truchtającym radośnie psem. Nie przyspieszyłem, przy bramie znaleźliśmy się prawie jednocześnie. Była szeroko otwarta. Długo chodziliśmy po opróżnionych pokojach, zaglądaliśmy do stodoły, do składziku na opał, do obórki. <br>Rozumiałem mamę; ten powrót na stare kąty wywoływał skurcz w gardle. <br>Dziadek koncentrował uwagę
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego