ciął już raz po<br>raz, po bokach, po grzbiecie, do pyska sięgał, po tych <orig>badylich</> nogach,<br>w które tylko na wyczucie trafiał, bo gdzieś się zapodziały w tym<br>pędzie, a w końcu pod brzuch, w to miękkie, w to najczulsze,<br>najboleśniejsze w zwierzęciu i w człowieku - jak to zatwardziali<br>woźnice zwykli mścić się na koniach.<br> Spojrzałem na ojca. Siedział skulony, a raczej trwał w cierpliwości<br>nakazanej sobie, mały i niepozorny, choć był przecież na schwał<br>mężczyzna, ale cierpliwości miał w sobie dość, na cierpliwość nikt by<br>go we wsi nie wziął, bat i lejce trzymał na podołku, jak nie furman, i