znów rzucił komendę kierowcy.<br>"Skakać za burtę!" uznałem - i licząc na zrozumienie i solidarność młokosa krzyknąłem doń:<br>- Kanary! - aby nie puścił drzwi.<br>Nie zawiódł moich nadziei. Naparł na drzwi jeszcze mocniej i przywarł do nich plecami, robiąc mi wąskie przejście. Autobus jednak już jechał.<br>- Skacz! - ponaglił mnie młokos z surową życzliwością, a widząc, że się zabieram do tego jak desperat, skarcił mnie po bratersku: - Bokiem, ofiaro, nie przodem!<br>Było już jednak za późno. Skoczywszy, jak skoczyłem, czyli na oślep przed siebie, nie tylko padłem jak długi, ledwo dotknąłem był ziemi, lecz poturlałem się po niej, brukając sobie odzież.<br>"Człowieku, po coś