Zdania się rwały, zapadało milczenie, deszcz za oknem gadał, znowu kilka słów, cisza, uśmiech jeden, drugi, sztuczne ożywienie - strzępy rozmowy, którą należałoby zebrać do kupy i rozpocząć na nowo. Zygmunt jeszcze słaby, Trawka zniesmaczona, zrażona jego wyglądem, więc rozmawiali ze sobą niczym dwie monady. Gdy mówiła Trawka, Zygmunt oglądał schnący zygzak na jej policzku. Gdy opowiadał Zygmunt, ona zerkała w okno, uciekając wzrokiem od jego spierzchniętych ust.<br>Z relacji Trawki wynikało jasno, iż wiele się przez te dwa tygodnie wydarzyło. W sumie było niefajnie. Jeszcze tamtego dnia przenieśli się do "Belzekomu"... "No tak, nie powinniśmy, ale wiesz, alkohol, mieliśmy już noszenie