zrozumienia, że świetnie sobie z tym radził. Po kolacji nawet nie spojrzał na Anitę i zaciągnął mnie do pokoju. W oczach blondyny dostrzegłem popłoch. Sam też udawałem, że nie dostrzegam Liliany. Ta zdążyła mi tylko szepnąć: "Miałeś z mojego powodu przykrości, Jasiu?" Rzuciłem jej tak lodowate spojrzenie, że nie mogła żywić nadziei na dalszą pociechę. W pokoju Zdzisio wyciągnął butelkę koniaku Ararat, żeby opić sprawę. Odrzucało mnie od alkoholu, ale nie mogłem odmówić, choć czułem się oszustem: chciałem pogłębić przyjaźń ze Zdzisiem nie dlatego, żeby mu pomóc u ojca Renaty, ale po to, by on mi pomógł, gdy się kiedyś doń