świątyni zakryto grubymi kirami. Trumna tylko lśniła złociście, bo opromieniały ją liczne, skierowane na nią światła.<br><br><br>...Zatarły się granice czasu i przestrzeni. Znika mrok, jest światło i błękit. Nurkują w słonecznym blasku - złote ptaki. Coraz głośniejszy trzepot skrzydeł... Zaraz sfruną do stóp... Lekka, szczęśliwa poszybuje w górę; coraz wyżej... wyżej<br><br><tit>Postscriptum,<br>czyli z Florianowa do Kazachstanu</><br><br>Dzięki szczęśliwemu przypadkowi poznałam przed kilku laty, na warszawskim Żoliborzu, panią Jadwigę z męża Rdułtowską, z domu Bochwicównę. Zważywszy, że ukończyła 86 lat, mogła zadziwić doskonałą pamięcią, mieszczącą w sobie także i obrazy z początku naszego stulecia. Jedno z jej osobistych wspomnień dotyczyło Elizy Orzeszkowej