dziwnie pusty. Starałam się z nim porozmawiać, ot, tak, jak rozmawialiśmy w Mieście Siedmiu Wież, ale on coś burczał pod nosem, jeszcze bardziej się garbił i odchodził szybkim krokiem.<br>W tym ogromnym Zamczysku, w którym wędrowałam kilometrami korytarzy, amfilad i krużganków, natrafiłam na jedyną przyjazną mi duszę. Był to kuchcik, łuskowiec - W'rdre. Kilkakrotnie rozmawialiśmy.<br>Opowiedział mi o sobie. Był sierotą, błąkał się od miasta do miasta, od wsi do wsi. Od niedawna pracował w Zamczysku, pomagając w kuchni. "Ale to miejsce nie jest dla mnie. Tu jest więcej złych sił niż dobrych", wycharkotał mi kiedyś przyciszonym głosem, rozglądając się trwożliwie na