na próżno już od lat... <br><br>Czasem zapominałam niemal o otaczającej mnie gromadce <br>i siadając na ławeczce pod kasztanem (tak się jakoś <br>zawsze składało, że obok Adeli...) snułam plany oswobodzenia <br>mojej ojczyzny. Dziewczynki i chłopcy otaczali mnie zwartym <br>kręgiem i słuchali mnie drżący i przerażeni, <br>pełni na przemian to entuzjazmu, to śmiertelnej trwogi, to <br>współczucia, napełniającego łzami wszystkie oczy. <br>Jakże bowiem nie współczuć z człowiekiem, który <br>oświadcza dumnie: "Wiem, że zginę, ale moja śmierć..." <br><br><br>Ile razy wymawiałam te słowa, a wymawiałam je dość <br>często, gdyż moja determinacja była wielka, a męstwo <br>nieustraszone, Zośka wybuchała głośnym płaczem. <br><br><br>Adela jednak była niewzruszona. <br><br>Obojętnie cerowała