Typ tekstu: Książka
Autor: Brzechwa Jan
Tytuł: Gdy owoc dojrzewa
Rok: 1958
wystarczy.

Większość kolegów potwierdziła ten wybór.

- ldźcie, Drzazga was pogłaszcze! - mruknął z przekąsem Wendorf, który nie umiał nigdy rozwiązać żadnego zadania.

Po obiedzie spotkaliśmy się we trzech przy pomniku Bohdana Chmielnickiego i ruszyliśmy do Drzazgi. Z biciem serca zadzwoniliśmy do drzwi. Otworzyła nam zgrzybiała staruszka w sukni z czarnym koronkowym żabotem.

- A, wy, do syna... Syn chory... Fiedia! - zawołała w stronę otwartych drzwi. - Chłopcy do ciebie przyszli... Ze szkoły... Wpuścić ich?

Fiodor Michajłowicz oparty o dwie duże poduszki na wpół siedział w łóżku obłożony książkami. Pod różową kołdrą rysował się kształt długiej, chudej postaci. Blada twarz z męczeńskim grymasem powitała nas
wystarczy.<br><br>Większość kolegów potwierdziła ten wybór.<br><br>- ldźcie, Drzazga was pogłaszcze! - mruknął z przekąsem Wendorf, który nie umiał nigdy rozwiązać żadnego zadania.<br><br>Po obiedzie spotkaliśmy się we trzech przy pomniku Bohdana Chmielnickiego i ruszyliśmy do Drzazgi. Z biciem serca zadzwoniliśmy do drzwi. Otworzyła nam zgrzybiała staruszka w sukni z czarnym koronkowym żabotem.<br><br>- A, wy, do syna... Syn chory... Fiedia! - zawołała w stronę otwartych drzwi. - Chłopcy do ciebie przyszli... Ze szkoły... Wpuścić ich?<br><br>Fiodor Michajłowicz oparty o dwie duże poduszki na wpół siedział w łóżku obłożony książkami. Pod różową kołdrą rysował się kształt długiej, chudej postaci. Blada twarz z męczeńskim grymasem powitała nas
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego