Typ tekstu: Książka
Autor: Pankowski Marian
Tytuł: Fara na Pomorzu
Rok: 1997
swojej ręce, jej usta widzi śpiewem jerozolimskim otwarte. I ślepnie, przyjęty jej wargami, opasany jej pierścieniem łapczywym. I chce, jak tamten z bunkra, gwałtem wypełnić ten babski pysk, ale czuje pod czołem rosnącą jasność i tuż potem potulność... I Gerta go obejmuje w chwili, kiedy ostatki mleka zrzuca na korę.
"A tam?" Nasłuchuje. Znowu głosy. Jej, jakby wyrzuty, ale i ulga, bo ton spokojniejszy. Teraz on, słowa zbywające żartem. "Odejść, nim wyjdą".
Szedł z poczuciem niespójności swego dnia, jak gdyby ktoś złośliwie pomieszał mu szkołę z jeziorem, bunkier z plebanią słoneczną... On zaś, Hans, biega wzdłuż niezdarnie skleconej szachownicy, nie mogąc się
swojej ręce, jej usta widzi śpiewem jerozolimskim otwarte. I ślepnie, przyjęty jej wargami, opasany jej pierścieniem łapczywym. I chce, jak tamten z bunkra, gwałtem wypełnić ten babski pysk, ale czuje pod czołem rosnącą jasność i tuż potem potulność... I Gerta go obejmuje w chwili, kiedy ostatki mleka zrzuca na korę. <br>"A tam?" Nasłuchuje. Znowu głosy. Jej, jakby wyrzuty, ale i ulga, bo ton spokojniejszy. Teraz on, słowa zbywające żartem. "Odejść, nim wyjdą". <br>Szedł z poczuciem niespójności swego dnia, jak gdyby ktoś złośliwie pomieszał mu szkołę z jeziorem, bunkier z plebanią słoneczną... On zaś, Hans, biega wzdłuż niezdarnie skleconej szachownicy, nie mogąc się
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego