jakich czuwających w mroku ludzi. Dom stał wprawdzie w odosobnieniu, za drzewami jednak bieliły się inne zabudowania, skąd mógł ktoś nadejść niespodziewanie. Trzeba było, poczynając sobie najostrożniej, dowiedzieć się, jak wygląda ten drugi, co się niewyraźnym cieniem zaczernił na szybach. Być może, że jest tam ktoś jeszcze. Po niedługim namyśle Adaś postanowił nie dowierzać nocy i z wszelkim działaniem zaczekać do świtu, kiedy będzie mógł w dziennym świetle zapoznać się dokładnie z terenem. Teraz może ważyć się na jedno: może się wspiąć na drzewo i zajrzeć do wnętrza domu, aby ich przynajmniej policzyć i dowiedzieć się, czy Francuz, którego pozna z