ogród, rozciągał się widok nieskończenie daleki, ten sam, który oglądałem wczoraj z rogu viale i clivo delle Mura Vaticane.<br>Restauracja, którą wybrałem, zaskoczyła mnie swoim wnętrzem. Sale wąskie, wysokie - jak nawa kościelna, w oknach witraże przepuszczające niewiele światła. Wśród tej niezrozumiałej architektury kręciła się chmara kelnerów w olśniewających, wykrochmalonych marynarkach. Adwokata, który z namysłem wybierał stół, znali wszyscy. Wreszcie zasiedliśmy. Wina Campilli wybrał z równą starannością co stół. Nalawszy <page nr=26> trącił się ze mną, pijąc za zdrowie ojca i za powodzenie jego sprawy. Ale nie mówiliśmy o niej więcej. Nie chciał. Sprowadziłem na nią rozmowę raz i drugi. Nie podjął tematu. Urywał