muchy, było pusto. Ostatni goście, przestraszeni pogłoskami o nadciągającej wojnie, wyjechali już do domów. Góry stały puste, wznosząc się nad opustoszałym miastem, po którym snuło się coraz mniej mieszkańców: władze zlikwidowały urząd miejski, pozostawiając tylko nielicznych przedstawicieli, policja ewakuowała się, młodzi ludzie ciągnęli na miejsca, gdzie mieli wyznaczone zbiórki mobilizacyjne. Alejką od strony miejskich łazienek podszedł do Michała Tadek, jego dawny kompan od wspinaczek, a potem towarzysz kurierskich szlaków, działający kiedyś podobnie jak on w PPS, potem skłaniający się ku komunistom. Siadł ciężko obok i zapatrzył się w zachodzące słońce. Michał schował kartkę od Marty do wewnętrznej kieszeni kurtki, gdzie zaszeleścił