Zygmunt bąknął coś niewyraźnie i rzucił na kolegę jakieś błyskawiczne, krótkie spojrzenie, po czym zaraz uciekł oczami w bok. Jerzego aż zatkało. "Nie, zdawało mi się, niemożliwe" - uspokajał się w myślach, ale nie mógł<br>się oprzeć wrażeniu, że tamten spojrzał na niego jakoś inaczej. "Ależ tak, podejrzewa mnie" - powtarzał w nim uparty głos. Ścięła go refleksja, że niezależnie od głupoty Zygmunta, sama sprawa jest głupia:<br>- Dam ci tę kartkę, może sam poślesz dalej... - brnął chcąc jednak instynktownie pokazać, że nie zależy mu na żadnych nowych kontaktach.<br>Ale Zygmunt nie zdradzał zainteresowania. Spytał, co jest w