winien. Bo na co wzrok mój padł, widziałem tego buta, w<br>każdym zagłębieniu, w każdej kępce trawy, w każdej bryle ziemi, a<br>czasami i pośrodku ścieżki, tuż przede mną, jakby jeszcze się chybotał,<br>bo go matka nie zauważywszy, potrąciła. Nagle z tego buta wyrwał mnie<br>jej uniesiony w zachwyceniu głos:<br> - Ależ piękne pola. Tylko jesienią takie pola piękne. I musi być<br>płasko, żeby hen było widać. W naszych stronach tak nie widać. Wądoły,<br>rozdoły, pagóry, jary. A tutaj aż do końca. Patrz, i z tej strony, i z<br>tej. I tam. - Zwolniła, tak że niechcący zbliżyłem się do niej i<br>szedłem