Nowego Jorku tuż przed wojną albo w pierwszych jej miesiącach, przystosowało się szybko. Liberalne, tolerancyjne, przedłużało niejako lepszą część dziedzictwa przedwojennych "Wiadomości Literackich". Jedynie to mówiące po polsku środowisko nie stosowało do mnie epitetu zdrajcy za pracę w ambasadzie warszawskiego rządu. Zachowałem wdzięczność dla tego środowiska i dla Borowików. Dzięki Anielce poznałem dr. Berlsteina, uroczego mola książkowego, który pracował w The New York Public Library jako kustosz kolekcji słowiańskiej. To on raz, kiedy siedziałem w tej bibliotece, czytając jakieś pisma, podszedł do mnie i po cichu zapytał, czy wiem, kim jest pan siedzący obok mnie. Był to Kiereński, premier pierwszego rosyjskiego