Obrony Rewolucji (CDR), budzące postrach ze względu na zakres kontroli nad prywatnym życiem Kubańczyków. - Nocą powinny być dyżury, ale ludzie mają tego dość. Jak mam iść do pracy o szóstej, to nie będę czuwał do czwartej i sprawdzał, czy nikt nie okrada sklepu. To sprawa policji, a nie moja - mówi Augusto, monter w firmie budowlanej.<br>Zmurszałych komitetów nie ma jednak co zastąpić. Trudno zaryzykować stwierdzenie, że społeczeństwo obywatelskie istnieje na Kubie choćby w zalążkowej formie. Opozycji brak wiary w zwycięstwo, a nawet koncepcji na to, jak powinien wyglądać kraj po odejściu Castro, nie mówiąc już o wyrazistych osobowościach, zdolnych takie koncepcje