ukosem<br>W ślad jego napowietrzny nieufnie spoziera<br>I zachwiany w niewierze raz jeszcze umiera<br>Ową śmiercią, co wszelkim pocałunkom wzbrania<br>Budzić takich umarłych i w dniu zmartwychwstania!</><br><br><br><div type="poem" sex="m"><tit>W LOCIE</><br><br>Na potworze, z majaczeń wylęgłym rozbłysku,<br>Mknę, kresów nienawidząc, w wieczystą swobodę,<br>W nieskończoność, co szumiąc, pieni mu się w pysku,<br>Aż nagle zwierz mój trafia na lęk, na przeszkodę<br>I w miejscu, gdzie dla oczu kończą się błękity,<br>Staje dęba! Wiem dobrze: tu - Bóg jest ukryty!<br>Zastygły w zlękłym skoku nad otchłanią wiszę,<br>Pełno w niej jego spojrzeń i głos jego słyszę:<br>"Jam - twój kres! Czekam na cię - na swego przybłędę,<br>A