pańskiej wizycie. Napije się pan ze mną? Podała mi kieliszek. Otworzyłem szampana. To był taki radziecki, pamiętam jak dziś, szampanskoje, wtedy był najdroższy. Co panu zagrać, ma pan jakichś ulubionych kompozytorów? Pokręciłem głową. Może Bacha - widziałem to nazwisko kiedyś w katedrze, jak były koncerty organowe. Widzę, że jest pan koneserem. Bach to trudna muzyka. A nie wolałby pan Cichej wody na przykład? No dobrze, zagram panu Bacha. Grała pięknie, jak zwykle. Ta muzyka rzeczywiście brzmiała jak kościelna. Tylko ona do niej nie pasowała w swoim szlafroku. Ale kiedy grała, zamykała oczy, jakby nic poza muzyką nie było ważne: ten szlafrok, wybite