tylko nam trojgu, <br>bo nawet mama by nie pozwoliła. Święty przymykał <br>oczy... naprawdę, i lekko przytupywał w takt. A ona - wiedział, <br>że to było o łani - tańczyła. Lubiliśmy <br>jeszcze Griega... - zamruczała niewyraźnie jakąś <br>melodię, zbyt niepewnie i krótko, by mógł zapamiętać. - I... <br>i wszystko... - powiedziała chropawo. - Gdy był <br>sam, grał Bacha. Mnie wyganiał do domu, złościł <br>się, że nie rozumiem, że na pewno się nudzę i zaraz <br>usnę. Stawałam za drzwiami i słuchałam. Raz, gdy <br>siedziałam na schodach (grał długo, może godzinę), <br>znalazłam klucz pani Doroty. Odtąd przychodzę tu, kiedy <br>chcę. Innym też nie pozwalał słuchać, gdy tu grał. <br>A potem