pociągnęła w stronę stosu walizek i pudeł, nad którymi pochylał się rozrośnięty, barczysty tragarz.<br>Twarz ojca wydawała się dziwnie zasępiona. On sam był rozgoryczony i wyglądał, jakby nie spał przez całą noc. Odniosłaś wrażenie, że chce matce coś powiedzieć, z czegoś się zwierzyć, wyrzucić z siebie dręczącą go, upiorną troskę.<br> Bał się mówić wprost, nie wiedział, jak to zrobić. Dopiero kiedy przed dworcem czekała na nas dorożka, a nie wytworny samochód, matka spojrzała na ojca ze zdziwieniem, a raczej przerażeniem.<br> - Co się stało? - spytała niepewnie. - Czy samochód jest w warsztacie?<br> - Sprzedałem samochód - szeptem odparł Hipolit. - Zbankrutowałem... Akcje tak spadły, że stały