przedstawił mi ją rano, setnie ubawiony, że dziewczyna nie rozumie, tylko uśmiecha się do nas.<br>Miała gardłowo i jakoś tak szeleszcząco na imię; więcej niż dwie sylaby; nie spamiętałem.<br>Podobnych zdarzeń było pięć; za szóstym razem trafił na Polkę, studentkę z Rzeszowa, lecz też niewygadaną; a potem minął sierpień, ochłódł Balaton, wróciliśmy i w progu dowiedziałem się od mamy o Chorążym. Dwa tygodnie temu telefonowałem do domu, a nazajutrz przyszła Milena, o kilkanaście godzin rozminęliśmy się. Gdybym zadzwonił później, zastałbym ją na Narbutta, ale co powiedziałbym przez telefon? Co w ogóle można było mówić - moja mama nie wiedziała i do dziś