i Mateusz dźwignęli syrenę i ponieśli ją w stronę wioski.<br><br>IV<br>- Otwieraj, Staszku!<br>- Otwieraj co prędzej! Cóż to? Zarżnęli cię zbóje, że się nie ruszasz?<br>- Nie gramol się, gamoniu! Skorzej! Skorzej!<br>I rozległy się głośne uderzenia krzepkich pięści Szymona i Mateusza we wrota obory, oni to bowiem, wraz z pustelnikiem Barnabą, dobijali się uporczywie do wielkiego drewnianego budynku, w którego ścianach, przez wyrzezane otwory, widać było rogate łby i mokre pyski licznych krów.<br>- A co tam? Kto tam? Toć idę już, idę! A któż to tam tak łomoce po nocy? Pali się, czy co takiego?<br>Zaszurgotał ktoś bosymi nogami, odezwało się