w plątaninie dróg, do węzłów energii - na kipiące życiem jarmarki. Choćby na kontrakty dubieńskie, gdzie miesza się:<br>Przepych, nędza, nieład, zbytek, gwar, szum, hałas, wystawność i nieczystość razem żydzi, chłopi, szlachta, panowie, kupcy, urzędnicy, koniarze, bałaguli, żołnierze, księża - wszystko się tu widzi i spotyka. (Kraszewski, Latarnia..., 207)<br>I oczywiście na Berdyczów, który Dzierzkowskiemu jawił się jako wrzask złożony z tysiąca krzyków różnorodnych, przechodzących przez gamę nieznaną w żadnej muzyce; to tumany pyłu i kurzu; to ruch niesforny, ścisk i gmatwanina ludzi i bydląt; jarmark berdyczowski to istny chaos! (Dzierzkowski, 271)<br>Owo apogeum zgiełku, także w latach czterdziestych, Tytus Szczeniowski nazwał "stolicą