indyczkami, biegając w zaaferowaniu przez most na Wolbórce i Wesołą, i Miłą, aż do obu starszych pań Landsberg, albo na Krzyżową, do grymaśnej pani Landau, która wykłóca się o każdy grosz, pewnie dlatego, że ten jej ładny - bez uroku! - pan Wiluś przegrywa w klubie całą fortunę, a może już przetrwonił?<br>Biedna Ciociajda, zawsze wyrzekająca na kucharki i pokojówki, trawi przedpołudnia w ciemnym pokoju stołowym, który pamięta jeszcze lata dawnej świetności, kiedy piękny Wilhelm podejmowany był podwieczorkami na saskiej porcelanie, gdzie w błękitnofiołkowych ogrodach z porcelanowej koronki wyfraczony pasterz Filon zalecał się beztrosko do jedwabnej tancerki Laury. A i ciocia była wtedy