wilkołek zerwał się natychmiast, zawył wilczo i rzucił na Samsona. Nie atakował, jak należało oczekiwać, otwartą paszczą i kłami, lecz zasypał olbrzyma gradem błyskawicznych, umykających oku ciosów i kopniaków. Samson parował i odbijał wszystkie, niewiarygodnie wręcz przy swej staturze szybki i zwrotny. <br>- Bije się... - wystękał Szarlej, którego Reynevan próbował podnieść. - Bije się... jak dominikanin.<br>Odbiwszy serię ciosów i wypatrzywszy stosowny moment, Samson przeszedł do kontrataku. Wilkołek zawył, trafiony prosto w nos, zakolebał się, kopnięty w kolano, uderzony w pierś poleciał na pień sosny. Stuknęło głucho, ale i tym razem czerep wytrzymał. Potwór zaryczał i skoczył, pochyliwszy łeb jak szarżujący byk, zamierzając obalić