innych kamienic. U Bociana można było zachłysnąć się widokiem zmierzchów, walk dnia z nocą i dostać zawrotu głowy od nieosłoniętej przestrzeni.<br>W domofonie odezwał się znajomy zachrypnięty głos, po czym zadźwięczał zamek. Zygmunt znalazł się w środku. Stara dwudrzwiowa winda z prychaniem uniosła go powoli na samą górę. Na korytarzu Bocian, w śmiesznych kapciach-pieskach, kompletnie niepasujących do przyciężkawej postury poety, odebrał prezent, wskazał na usta: - Tu chyba oberwałeś czymś twardym - i poprowadził do mieszkania.<br>Mała klitka, kawalerka z ciemną kuchnią i łazienką, dawno nieremontowana, z pożółkłą tapetą. W pokoju duży jamnik, podróbka soniaka, półki z książkami i maszyna do pisania