słowem, między pełnią a pełnią". Znów jednak uwaga Bergsona wymaga korekty. Między dwiema "pełniami" zachodzi dysonans, zgrzyt. Jedna z pełni prezentuje mi to, że "go nie ma", druga, że "właśnie był". Między pełną obecnością człowieka obok nas a pełną obecnością ścian, powietrza, jego mebli, bez człowieka, zjawia się bolesna sprzeczność. Bodaj najtrafniej wyrażają ten stan słowa "jego nie ma". Słówko "nie ma" ma tutaj nieco inne znaczenie, niż mogłoby mieć słówko "nie istnieje". Jest w nim ukryty jakiś subtelny ładunek emocjonalny, ono jest pełne tragedii, którą wszystkie inne słowa raczej fałszują, niż odsłaniają. Kojarzy się z bezradnym rozłożeniem rąk, niesie z