metalowa kulka, ja - robal, jeszcze parę dni temu byłem pewien, że oto Pan Bóg traci już cierpliwość i kończy z moim istnieniem. Tramwaj zazgrzytał na zakręcie, zatrzaskiwałem właśnie drzwi mojej alfy, gdy poczułem znów ten straszny bulgot w brzuchu. Pikając pilotem od centralnego zamka, z rezygnacją pomyślałem, że oto znudzony Bóg Ojciec zaczyna mnie rozgniatać. Jego noga obuta w sandał miażdży mnie robala, a On wsłuchuje się z zadumanym uśmiechem w odgłos pękającego chitynowego pancerzyka. No tak, widowisko pod tytułem Małgorzata, wdowa po Andrzejku, wraz z piątką sierot bohatersko wiąże koniec z końcem będzie na pewno ciekawsze od żenady, jaką jest