kolczastego drutu, na<br>którym trzymał charta. Miałem przez chwilę wrażenie, że mi sam drut<br>wciska. Patrzył coraz bardziej zdziwiony, jakby przestawał cokolwiek<br>rozumieć, a jego szeroki, tryskający życiem uśmiech zaczął z wolna<br>stygnąć, przemieniając się w grymas podobny tym wszystkim grymasom,<br>którymi znaczone były twarze powracających z frontu rannych żołnierzy.<br>- Chart - powtórzył. - Jej Bohu, chart!<br> Wtedy dopiero coś we mnie odtajało i zacząłem się cieszyć, choć ów<br>początkowy lęk wcale mnie nie opuszczał. Cieszyłem się samą siłą woli,<br>jakby na przekór temu lękowi, przywołując na pomoc wszystkie swoje<br>radości z wszystkich lat od urodzenia.<br> - Chart! Chart! - krzyczałem w głąb piwnicy. - Sasza