sobą nie mniej pieczołowicie traktowane wielki wór z suchym drewnem, cztery garby i dwadzieścia pudełek zapałek.<br>- Świetna noc - powiedział Karolek, ogarniany stopniowo coraz większym zapałem, podobnym nieco do myśliwskiego, a różniącym się odeń tylko celem poczynań. - Wystarczająco jasno, żeby coś zobaczyć, i wystarczająco ciemno, żeby nie wiedzieć, co to jest.<br>- Cholera jasna - mówił równocześnie z rozgoryczeniem Janusz w drugim samochodzie. - Co za głupota z tą bombą! Po diabła ją wieziemy ze sobą, skoro będziemy musieli kilometr lecieć piechotą, przecież to ciężkie jak piorun! Uważaj, jak jedziesz, do cholery, omijajże te dziury, bo już mi całe kolana odgniotło! Nie trzeba to było