kraty oraz prośby, błagania, przeprosiny i obietnice sowitego zadośćuczynienia. Jedynym skutkiem hałasu, jaki narobił na cały chyba dom, było to, że uchyliły się drzwi jednego z mieszkań na parterze i jakiś mężczyzna krzyknął: <q>"Jak za chwilę się nie uciszycie, to już nawet nie będę wzywał policji, tylko wystrzelam jak kaczki. Cholerne menele, ciągle to samo!"</><br>Jacek M. uświadomił sobie, że widocznie nie pierwszy już raz coś takiego działo się pod numerem 7 i na pomoc sąsiadów Wioli liczyć nie może. Próbował oczywiście dostać się także do lokalu numer 6, ale i tam panowała głucha cisza. - <q>"No oczywiście, przecież nikt rozsądny nie