Claymore'a, ale nie natrafił na nic interesującego. Przypomniał sobie swoje drugie spotkanie z Muchobójcą, nazajutrz po jego przybyciu na księżyc. Oczekiwał przynajmniej zarysu planu postępowania, wstępnej oceny - tymczasem Muchobójca stwierdził tylko, że ma za mało danych, nie posiada jeszcze wyrobionego zdania i musi dopiero "wejść w bliższy kontakt". Bliższy kontakt, Chryste Panie! Chyba w zaświatach, no bo gdzie indziej? Muchobójca nawet nie starał się robić Peterowi nadziei. - Poradzi pan sobie? - zagadnął go van der Kroege. - Przekonamy się - odparł Muchobójca. Tym razem był w czymś w rodzaju japońskiego kimona, na plecach, na błękitnym tle, wił mu się czerwono-czarny smok. Rzecz była, oczywista