oczywiście inne wyjście. Trwać przy myśli, trwać przy melodii... trzymać ją w mocnym uchwycie - dręczyć pytaniami i logiką i zmuszać do kontynuacji... Wiem jednak, od tej chwili wiem... tu w klasztorze dowiedziałam się o tym, nie dowiadując - że<br> <page nr=206><br> jest to fałszywa droga i nie poszła nią żadna z mistyczek. Naśladowanie Chrystusa Tomasza a Kempis, naśladowanie Simone Weil. Śmiejesz się - rzekłam, wściekła, do siebie. Nie - wcale się, Aniu, nie śmieję. Trzeba naśladować - trzeba zacząć od zewnętrznego gestu - droga wewnętrzna jest zbyt trudna, kiedy idzie się po omacku. Co robić... Leżeć i patrzeć, jak przechodzą myśli, a jak która idzie w czerwonym kapturku