na schodkach, patrzył w stronę baszty.<br> - To wcale się nie błyska... - zabrzmiał w ciszy jego niski, przyjemny głos. - Co to może być?<br> - Może sztuczne ognie? - wtrącił Paragon.<br> - Skąd by teraz sztuczne ognie - powiedział jakby do siebie leśniczy. - Może to robotnicy. Słyszałem, że mają rozbierać lewe skrzydło zamku.<br>Pani Lichoniowa odetchnęła.<br> - Chwała Bogu, że burzy nie będzie. - Głos jej nabrał nagle ciepłego tonu: - No, chłopcy, jedzcie, bo pierogi wystygną.<br>Leśniczy usiadł do stołu. Był chudy, kościsty i nieco przygarbiony. Twarz miał pogodną, spaloną słońcem, i małe, jasne, bardzo niebieskie oczy. Powiódł tymi niebieskimi c oczami po chłopcach, uśmiechnął się.<br> - Jak wam smakują pierogi