z pewnością T. i jej ojcu, wystarczał za wyjaśnienie wielu spraw. Oboje uwierzyli święcie, że człowiek na zawsze ugiął się pod przymusem jedzenia, zapładniania, rodzenia (lub poronienia) i umierania. <br>Ponieważ przybysz nie znał dobrze ludzkich języków, T. i jej ojciec chcieli mu wmówić, że najlepszą nazwą owej przemocy jest - ťmiłośćŤ. Co, jak teraz wiedział, wcale nie było prawdą. Prawdziwa miłość nie ma bowiem w sobie nic z konieczności. Wszystko czerpie z bezkresnej i istniejącej w każdym człowieku krainy możliwości. Nie jest rozkazem, a pytaniem. Dlatego przybysz napisze w swoim pierwszym raporcie, że miłość jest zadaniem jednostki, nie Boga. Napisze także, że to