Typ tekstu: Książka
Autor: Artur Baniewicz
Tytuł: Drzymalski przeciw Rzeczpospolitej
Rok: 2004
że w powietrzu wisi odwet. Samej Hance nikt raczej nie próbowałby wybijać zębów za jednego dobrego, czyli martwego warszawiaka, ale Czarek nadal obnosił się z opuchniętym nosem i obtłuczonymi dłońmi. Ponieważ Hanka oświadczyła ojcu oficjalnie, że ferie zamierza spędzać wspólnie z nim i resztą paczki, przydzielił im aż trzech ochroniarzy. Czarek, bratanek radnego, był zresztą dobrym kandydatem do objęcia go parasolem, który i tak nad Hanką noszono: układy to podstawa w interesach, no a dodatkowy koszt równał się w praktyce zeru.
- Wyskoczymy gdzieś wieczorem? - zapytała od niechcenia, pochylając się ku wiązaniom. - Robi?
- Ja zawsze - wzruszył ramionami.
- A ty, Grażka?
- No... Wiesz
że w powietrzu wisi odwet. Samej Hance nikt raczej nie próbowałby wybijać zębów za jednego dobrego, czyli martwego warszawiaka, ale Czarek nadal obnosił się z opuchniętym nosem i obtłuczonymi dłońmi. Ponieważ Hanka oświadczyła ojcu oficjalnie, że ferie zamierza spędzać wspólnie z nim i resztą paczki, przydzielił im aż trzech ochroniarzy. Czarek, bratanek radnego, był zresztą dobrym kandydatem do objęcia go parasolem, który i tak nad Hanką noszono: układy to podstawa w interesach, no a dodatkowy koszt równał się w praktyce zeru.<br>- Wyskoczymy gdzieś wieczorem? - zapytała od niechcenia, pochylając się ku wiązaniom. - Robi?<br>- Ja zawsze - wzruszył ramionami.<br>- A ty, Grażka?<br>- No... Wiesz
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego