chorobę.<br><gap reason="sampling"><br>Zasłaniasz dłonią usta, by nie krzyczeć... Cofasz się, naciskasz klamkę i wybiegasz. Żrą tak zaciekle, że nawet tego nie dostrzegli. A zresztą i tak byś się nie zatrzymała, nawet gdyby wołali. Przez uchylone drzwi wchodzisz do dworskiej kaplicy, gdzie modlisz się co rano. Ciężko opadasz na klęcznik i płaczesz. Czujesz, jak rękaw sukienki staje się mokry. Jak żarliwie współczujesz sobie w tej chwili.<br>Biedna Iw. Biedny indyk.<br>Z jadalni dobiegają radosne głosy sytych, pogodnych, pewnych siebie ludzi. Śmieją się, dowcipkują, śpiewają.... Rozbawili się, zatańczyli, popili sobie. Stoisz przy klęczniku z zaciśniętymi pięściami i wygrażasz, złorzeczysz.<br>- Nienawidzę was, nienawidzę... Żeby spotkało