Dawid Lingslay naciskał tylko mocniej namydloną brzytwę, pod pocałunkiem której, jak Afrodyta z piany morskiej, wyłaniała się twarz, oślepiająca nagością wypielęgnowanej skóry.<br>Z tępą nienawiścią wpychał do kamizelki zegarek, do tylnej kieszeni od spodni - mały, stalowy drobiazg i wychodził na miasto, starając się pozostawać w swoim pokoju jak najkrócej.<br>Mister Dawid Lingslay, król amerykańskiego trustu metalowego, właściciel czternastu wielkich dzienników w New Yorku, Bostonie i Filadelfii, zatrzymał się w Paryżu w przejeździe, zdążając starym zwyczajem na letnie miesiące do Biarritz. W czasie tego kilkudniowego pobytu zastała go w Paryżu dżuma.<br>Wszelkie próby wydostania się z zadżumionego miasta spełzły na niczym. Nie