by zaczerpnąć tchu między jednym tańcem a drugim. <br>Adam także rozmawiał z synem, ale na to musiało wystarczyć pół godziny w gabinecie sam na sam, najczęściej przed kolacją. Natomiast przy stole trwał dalszy ciąg relacji, rozpraw, sprzeczek między Różą a Władysiem, mało zrozumiałych dla otoczenia. Spierali się o Wagnera, o Debussy'ego, wymieniali nazwy utworów i gatunków muzycznych albo wspominali jakieś zdarzenia im tylko znane, ludzi, którzy obchodzili ich tylko; padały cudzoziemskie słowa, Róża, zaśmiewając się do łez, opowiadała dykteryjki zupełnie niezabawne dla Marty, którym Władyś wtórował cienkim, dziecinnym chichotem. <br>Sophie wysilała się na znakomite dania i żądała komplementów. Chwalili, zajadali, Władyś