milczeniu. Zresztą to, że od napięcia zaczynały go boleć i cierpnąć mięśnie, szczęśliwie się składało, bo dzięki temu łatwiej było znosić drobne pocałunki i lekkie gładzenie. Mimo całego wysiłku, kilka razy nie potrafił opanować dreszczy, a pocałunki za uszami i zawiasem szczęki, wywoływały czasem gęsią skórkę, nie dającą się ukryć. Dlatego niewygodną pozycję, zesztywnienie mięśni i nawet ból, spowodowany gorszym obiegiem krwi, traktował jako ukryte błogosławieństwo, bo pozwalały skoncentrować się na czymś innym, zapomnieć o pieszczotach.<br>Wybiegając w tym miejscu do przodu, można odrazy wyjaśnić, że Angus wytrwał do końca w swym uporze. Zachował się dokładnie, jak najgłupszy z osłów, który