Typ tekstu: Książka
Autor: Sapkowski Andrzej
Tytuł: Wieża jaskółki
Rok: 2001
u ogromnego buldoga.
- Witaj, Leo - powiedział. - I ty, pani...
- Żadna pani - Bonhart pokazał łańcuch i obrożę. - Witać nie trzeba.
- Grzeczność nic nie kosztuje.
- Oprócz czasu - Bonhart pociągnął za łańcuch, podszedł, bezceremonialnie poklepał grubasa po brzuchu.
- śadnieś przybrał - ocenił. - Na honor, Houvenaghel, gdy stoisz na drodze, łatwiej cię przeskoczyć, niż obejść.
- Dobrobyt - wyjaśnił jowialnie Houvenaghel i zatrząsł policzkami. - Witaj mi, witaj, Leo. Miłym mi jesteś gościem, bom też dziś i radosny niezmiernie. Interesy idą nad podziw dobrze, że aż się chce od uroku pluć, kassa tylko brzęczy! Tylko dziś, daleko nie szukając, jeden nilfgaardzki rotmistrz rezerwy, prowiant-majster zajmujący się transportami sprzętu
u ogromnego buldoga. <br>- Witaj, Leo - powiedział. - I ty, pani...<br>- Żadna pani - Bonhart pokazał łańcuch i obrożę. - Witać nie trzeba.<br>- Grzeczność nic nie kosztuje.<br>- Oprócz czasu - Bonhart pociągnął za łańcuch, podszedł, bezceremonialnie poklepał grubasa po brzuchu.<br>- śadnieś przybrał - ocenił. - Na honor, Houvenaghel, gdy stoisz na drodze, łatwiej cię przeskoczyć, niż obejść.<br>- Dobrobyt - wyjaśnił jowialnie Houvenaghel i zatrząsł policzkami. - Witaj mi, witaj, Leo. Miłym mi jesteś gościem, bom też dziś i radosny niezmiernie. Interesy idą nad podziw dobrze, że aż się chce od uroku pluć, kassa tylko brzęczy! Tylko dziś, daleko nie szukając, jeden nilfgaardzki rotmistrz rezerwy, prowiant-majster zajmujący się transportami sprzętu
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego