z błotem. Coraz <br>niecierpliwiej szukał przed sobą zbawczego uchwytu, podciągał <br>się, aż wreszcie kolana dotknęły twardego gruntu, <br>łokcie oparły się na suchej ziemi. Upadł i leżał <br>długo, bez żadnej myśli.<br><br>Ukląkł, kiedy błoto na jego ciele zmieniło się <br>już w czerwoną skorupę, która pod dotknięciem <br>kruszyła się i osypywała. Nadsłuchiwał. Dokoła <br>panował spokój większy niż w jakimkolwiek lesie <br>na starym lądzie.<br><br>Cofnął się do brzegu lasu i w miejscu, gdzie poprzednio <br>wynurzył się z błota, wyjrzał spomiędzy gałęzi. <br>Niebieskie światło wypełniło mu oczy. Nie było <br>już ani śladu mgły, a promienie słońca rysowały <br>obraz krainy nadbrzeżnej ostro, liniami twardych cieni, plamami