F. Domaradzkiemu. - Była schorowana, potrzebowała opieki, robiłem w mieszkaniu co mogłem. W zamian miałem dach nad głową - opowiada mężczyzna. Twierdzi, że na jego opiekę nie narzekała ani starsza pani, ani jej córka, która przychodziła w odwiedziny. <br>Jednak kobieta podupadła na zdrowiu, a pięć lat temu odeszła z tego świata. F. Domaradzki mówi, że miała go zameldować i potwierdzić na piśmie fakt opieki, ale po prostu nie zdążyła. Teraz został na łasce losu i urzędników. - Na dodatek zaraz po śmierci matki, córka odcięła mi prąd i gaz, mało nie zamarzłem do tej pory. Węglem nie mogłem się ogrzewać, bo nie mam piwnicy