szedł przez dolinę jasny i łagodny. Dzięcioł kuł gdzieś niedaleko. Z wysokich gałęzi jak krople miodu zwisały ciężkie szyszki. A oni tu pod świerkiem systematycznie, dysząc z wysiłku, tratowali Polka. Kiedy przestał zasłaniać się rękami, odeszli na bok i usiedli, żeby odpocząć.<br>- O Jezu, jak mnie wszystko boli - stęknął Strupel. <br>- Dosunął nam, taki syn, fakt.<br>- Jemu też starczy - powiedział generał, trzymając chusteczkę przy nosie.<br>- Ale zajadły. Jak zobaczył krew, myślałem, że nas pozabija.<br>- Oni wszyscy tacy. U nich na dole co wieczorynka, to trup.<br>- Cały kołnierz oderwał od koszuli, żeby go na rojsty. Pułkownik Rysio był trochę niespokojny. Jak przystało na