jak nikczemnego ukarał szlachetny. Precz mi z oczu!<br>Teodozja była tak przestraszona, że zdobywała się tylko na coraz większy płacz. Płakała jednak zdrowo i głośno, bez odrobiny histerii.<br>Lucjan wrócił do Dziadzi.<br>- Dałeś mu?<br>- Słyszałeś przecie.<br>- No, to kładź się obok mnie, pogadamy.<br>Lucjan położył się, przypalił papierosa od fajeczki Dziadzi. O całym zajściu zapomniał, bowiem w tej chwili myśli jego zajęła panna Leopard. Leży oto obok człowieka, którego ona kocha, tak, kocha niewątpliwie, a w każdym bądź razie jest nim zainteresowana. Zakochanego zajmuje wszystko, co tyczy umiłowanego przezeń obiektu. Toteż Lucjan czuł pewne wzruszenie i przemyś1iwał, jak by tu rozpocząć