od Osjakowa. Dużo ziemi, wielki sad, dwór z oficynami, dziedzic przyjeżdżał tylko latem. Dziadek miał siwą brodę i ciężkie koło z kluczami i zawsze był ładnie ubrany, bo rządca. Chodziłam do niego przez łąki z koszykiem jak Czerwony Kapturek. Zanosiłam mu żydowskie jedzenie, bo był już sam. Matka pochodziła z Działoszyna, przy niemieckiej granicy. Jej ojciec miał piekarnię i w czasie tamtej wojny robił dobre interesy z niemieckim wojskiem. Oni mu dawali mąkę, a on im chleb. Ojciec służył w rosyjskim wojsku. Na ścianie wisiała fotografia - ciemny mundur, ręka za pasem, wąsiki. Był bardzo cierpliwy, nie podnosił głosu, spokojnie wszystko przyjmował